Nagle usłyszałam jakiś znajomy głos. Gdy się odkręciłam zauważyłam chłopaka.
- Chory bobasek? - powiedziałam i uśmiechnęłam się wrednie. Zanim
podeszłam do niego, obejrzałam się za siebie w celu zlokalizowania
smoków. Koki stał za mną, a za chłopakiem - Lumia. Obydwa smoki
szykowały się na wszelki wypadek, by zaatakować. Powoli zrobiłam krok w
stronę chłopaka, a Lumia obnażyła swoje kły. Z każdym kolejnym krokiem
rozkładała skrzydła i podkulała się by się na mnie rzucić. Nie
spuszczałam z niej wzroku. Gdy opuszkami palców dotknęłam kurtki
chłopaka, na Lumi szyi pokazały się kropki, jak wczoraj. Zrobiłam krok w
tył, a plamki zniknęły. Stałam tak chwilę w ciszy i po chwili
uśmiechnęłam się sama do siebie. Zrobiłam jeszcze kilka kroków w tył, a
jego smok uspokoił się.
- Zboczeńcu, teraz Ty choć do mnie - uśmiechnęłam się wrednie. Chłopak
jedynie westchnął i zaczął podchodzić. Zachowanie Kokiego było wprost
identyczne jak zachowanie Lumi. Wreszcie to zrozumiałam.
- Cofnij się na swoje wcześniejsze miejsce bobasku!
- Mała, decyzja - mruknął pod nosem i wrócił.
- Nie jestem mała! - warknęłam i pokręciłam głową - Ok. Na trzy robimy
krok do przodu.. Raz, dwa, trzy.. - powiedziałam i obydwoje zrobiliśmy
krok do przodu. Potem kolejny krok i kolejny. Smoki patrzyły się na nas i
nie reagowały na to agresywnie. Gdy nasze ciała stykały się, smoki
podeszły do siebie i zaczęły siebie poznawać. Na mojej twarzy zagościł
uśmiech. Zapomniałam o wszystkim i oparłam głowę o jego tors. Na mojej
twarzy wstąpiły rumieńce. Byłam taka szczęśliwa, że smoki się dogadały.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz