W moich oczach widać było lekkie przerażenie. Odetchnęłam głęboko, by
się uspokoić. Koki z rozkazem siedział na swoim miejscu, choć pragnął
już dawno je opuścić. Popatrzyłam się na chłopaka
- Podejdziesz? - powiedziałam wciąż się trzęsąc.
Nieznajomy popatrzył na mnie i wolnym krokiem oddalał się od swojego
chowańca. Gdy już był blisko mnie kucnął przede mną. Obydwa smoki leżały
i na wszelki wypadek szykowały się do ataku. Podsunęłam się do niego
jeszcze bliżej i zarzuciłam mu na ramiona kurtkę, a sama się oddaliłam.
- Też jesteś mokry. Możesz się przeziębić i potem będę musiała się Tobą
opiekować, a niańką nie jestem - warknęłam i usiadłam na Kokim - Lepiej
trzymaj tego swojego smoka blisko, by nie wyrządził nikomu krzywdy! -
popatrzyłam się na niego, a mój przyjaciel wzbił się w powietrze razem
ze mną. Trzymałam się go mocno, by nie spaść. Moje serce wciąż biło
szybko, a przed oczami miałam obraz smoka chłopaka. Koki wzbił się ponad
chmury, a ja położyłam się na nim. Nie trzymałam się go, bo wiedziałam,
że nic mi nie grozi. Powoli zasypiałam, a mojemu towarzyszowi również
oczy się zamykały. Po chwili lecieliśmy na wpół przytomni.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz